29 listopada 2011

Opowieść o Śwince


Główna bohaterką dzisiejszego posta jest Świnka, nie byle jaka, bo... żółta. Kto powiedział, że świnki zawsze muszą być różowe?
Świnka przez większość czasu przygląda się życiu swojej właścicielki, przypięta do jej swetra jako broszka. Świnka lubi sweterek swojej pani, wiele osób się jej przygląda z podziwem. Czasem pani głaszcze ją w zamyśleniu, lub dotyka jej noska niczym guzik na widok kominiarza. Świnka bardzo to lubi.
Niekiedy Śwince udaje się wymknąć cichaczem i zamienić sweterek na coś bardziej ekscytującego, np. turkusowe piórka od których trochę kręci ją w nosie, lub parkiet (bardzo lubi tańczyć), lub biega z psem po czarno-białej łące.
Dodam jeszcze, że świnka jest urodzoną modelką i świetnie czuje się przed aparatem fotograficznym. Gdyby mogła, pojechałaby do Paryża, robić karierę w modelingu. Ma talent, wygląd i ambicje. Niestety rozdarta jest pomiędzy swoimi marzeniami, a rolą do której została stworzona przez swoja panią, z kawałka gliny i warstwy żółtego szkliwa.     
Jurto znowu zostanie przypięta do sweterka...

28 listopada 2011

Witajcie moi drodzy, przepraszam Was za moją prawie tygodniową nieobecność. Mam tak dużo pracy związanej z nadchodzącymi świętami, że już nie zdołałam znaleźć ostatnio choć odrobinki wolnego czasu, by poblogować. Smutne jest to, że w takich sytuacjach cierpi blog, no i moje relacje z Wami. Widzę nawet, że ubywa mi obserwatorów. No cóż takie jest życie. Gdybym mogła wybierać to wolałabym spędzać je na samych przyjemnościach, do których na pewno należy blogowanie i odwiedzanie Was. Niestety muszę się pogodzić z realiami. Może w nowym roku trochę odetchnę i odbuduję to co nadkruszyłam. Liczę kochani na Waszą wyrozumiałość :)
 
Dziś prezentuję efekty moich ostatnich zabaw  drobnymi koralikami, a poniżej kotek. 
 


Takiego kotka już chyba kiedyś prezentowałam. Zmuszona byłam uszyć drugiego na zamówienie.  Powędrował w świat, by prowadzić szczęśliwy koci żywot w ramionach małej księżniczki :)


 

22 listopada 2011

...

Nie mam dzisiaj weny do pisania. Wybaczcie. Za to kilka zdjęć wrzucam, żeby jakoś tę pustkę zapełnić. Pozdrawiam wszystkich :)







16 listopada 2011

Zielona kratka - tkanina z przeszłością


U mnie jak zwykle nic się nie marnuje. Misiek powstał ze starej sukienki letniej, którą szyła mi moja mama gdy miałam jakieś 10 lat. Z uwagi na to, że w PRL-u kupowało się maksymalne ilości wszystkiego co właśnie rzucili do sklepu, a potem się martwiło co z resztą zrobić, to mamie zostało jeszcze 4 metry tej krateczki, z której w późniejszym czasie powstała jeszcze długa spódnica (w latach 90-tych modne były dłuuugie spódnice) i coś tam jeszcze, już nie pamiętam co.
Uwielbiam tego typu materiały w drobną krateczkę, teraz raczej ciężko takie kupić, lub są drogie. Najczęściej spotykam je w sklepach internetowych z tkaninami do patchworków. Niestety ich ceny przewyższają moje możliwości finansowe, a przyznam Wam się, że po zwykłych sklepach z materiałami już od dawna nie chodzę. Natomiast czasem uda mi się wyszperać jakiś kupon tkaniny w sklepie z odzieżą używaną (nadal nie mogę uwierzyć, że są osoby które takie wspaniałości wyrzucają), wtedy cieszę się jak dziecko i dobry humor na resztę dnia mam zapewniony. A Wy gdzie kupujecie tkaniny, może jakaś dobra duszyczka poleci mi swoje ulubione i sprawdzone źródło?




15 listopada 2011

Wyróżnienie i kilka moich przemyśleń ;) ... i jeszcze mały apel na koniec...

Dziękuję Alexandrze i Inesce za wyróżnienie.


Zasady wyróżnienia są następujące:
* Należy napisać kto przyznał nagrodę
* Napisać 7 faktów ze swojego życia
* Nominować 15 blogerek

Doceniam przyznawane wyróżnienia. Natomiast jeśli chodzi o dzielenie się faktami ze swojego życia to raz już to uczyniłam. Czuję, że wyczerpałam temat. Odkryłam wystarczająco dużo i nie chcę się powtarzać. Uważam także, że cały blog dobitnie o nas świadczy. Jeśli nie wylewam przesadnie swojej prywaty co każdy zamieszczony post to jednoznacznie mówi o mnie, że szanuję swoją prywatność i szanuję także własnych czytelników, których niekoniecznie musi ciekawić z jakim nadzieniem pierożki jadłam dzisiaj na obiad lub jakiego koloru lakier do paznokci dzisiaj nałożyłam.
Blog poświęcony jest mojej twórczości, a nie mnie.
Odmawiam tym razem opowiadania o sobie siedmiu rzeczy. Nie wytypuję także piętnastu następnych osób. Myślę, że inni zrobią to za mnie i na pewno w końcu każdy swoje zasłużone wyróżnienie otrzyma. Ktoś łańcuszek rozpoczął, więc muszą też znaleźć się osoby, które będą próbowały go zakończyć.

W tym miejscu zaczęłam nawet pisać wywód  o tym jak śmieszy mnie bezkrytyczne epatowanie prywatą czy to w blogosferze, czy na fejsbuku, czy to na innych ćwierkająco-jakichś-tam portalach, ale skasowałam trzy pierwsze zdania, bo po co? Jeśli ktoś nie szanuje własnej intymności to jego sprawa. Jeśli nie ma samokrytycyzmu - to już gorzej. Jeśli pół dnia poświęca na robienie fotoreportażu z gotowania makaronu do spaghetti (a nie prowadzi przy tym uznanego i inspirującego bloga kulinarnego, bo mistrz to pewnie i z gotowania makaronu potrafiłby uczynić świetny temat), to jest mi tej osoby żal, bo musi być albo bardzo samotna, albo niedowartościowana, albo/i ulega modzie na ten okropny ostatnio trend "wszystko na sprzedaż, wszystko na zewnątrz". Ja tego nie zmienię, moje marzenie, by takich osób było mniej, z pewnością się nie spełni. Mam tylko jedną prośbę: nie przynudzajcie! Jeśli już musicie to robić, to wymyślcie coś oryginalnego. Tak by osoby mi podobne, nie uciekały od Was z reakcją alergiczną na Wasze powtarzalne i przewidywalne poczynania. Pomyślcie i nie przynudzajcie. Dziękuję to wszystko. Pozdrawiam. m.

14 listopada 2011

Wyniki (około)rocznicowego Candy

Witajcie!
Wiem, wiem, czekacie z niecierpliwością na wyniki. Już od rana odwiedziła mnie oszałamiająca liczba osób, chcących poznać imię bądź nick zwycięzcy (świadomie napisałam "zwycięzcy", co by nie dyskryminować dwóch panów, którzy także zakwalifikowali się do losowania).
Chciałabym jednak najpierw napisać o kilku miłych faktach dotyczących minionego rocznicowego Candy u mnie.
Po pierwsze: jestem zszokowana ilością zapisanych osób. Cieszę się, że tyle Was dotarło tutaj i zechciało powalczyć o moją biżuterię.
Po drugie: jeszcze bardziej zszokowana jestem ilością obserwatorów, którzy dołączyli w trakcie trwania zabawy. Zaskoczona jestem tym faktem, tym bardziej, że obserwowanie nie było warunkiem zakwalifikowania się do konkursu. A więc WITAJCIE MOI DRODZY! Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej. Nie ukrywam, że taka liczba chętnych do śledzenia mojego bloga uskrzydla i dodaje niesamowitego kopa do działania, za co serdecznie dziękuję :).
Trzecią rzeczą są Wasze przemiłe komentarze. Ciepło i sympatia jaka od nich tchnie sprawiają nieustannie, że uśmiech nie znika z mojej twarzy, a momenty kiedy siadam do "blogowania" są jednymi z przyjemniejszych w ciągu tygodnia.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję :D

Krótkie przypomnienie co było nagrodą:



No to teraz losowanie.
Komentarzy było 160, z czego dwa były powtórzone, a trzeci od Kachny, która pomimo tego, że komplet bardzo jej się podoba to nie przystępuje do zabawy, bo biżuterii nie nosi.
Tak więc zwycięzcę losowałam ze 157 komentarzy. Oto wynik:


Po ominięciu komentarza Kachny i zdublowanego od Света Архиповa, siedemnastka przypada, ta dam, ta dam...  Alexandrze, która prowadzi bloga www.alexandra-mojepasje.blogspot.com.
Olu, gratuluję i czekam na Twój adres. Przyślij mi go na toiowomagdowo@gmail.com.

Wszystkim serdecznie dziękuję za zabawę. Pozdrawiam cieplutko. m.

13 listopada 2011

Kolorowa

Z każdym dniem kiedy na dworze coraz brzydziej, szarzej i ciemniej, ja mam coraz większą ochotę na kolory. Dokładnie wbrew panującym trendom, bo przecież o tej porze roku to szara, brązowa, ogólnie mówiąc ciemna i stonowana biżuteria cieszy się największym powodzeniem wśród kobiet.
Mnie się chce KOLORÓW. Soczystych, radosnych, a nawet niepoważnych. Dałam chwilowy upust  temu nastrojowi i wykombinowałam bransoletkę. Metalowa rozgwiazda i stópki także przekornie kojarzą się z wakacjami na  plaży.
Nie mam pojęcia gdzie będę ją teraz nosiła, wątpię nawet czy choć trochę będzie widoczna spod płaszcza i rękawiczek. Może zwyczajnie będę ją zakładała w domu, aby w domowym ciepełku nacieszyć oko kolorowymi kamykami i odreagować brzydotę świata na zewnątrz .



Przy okazji prezentuję kolczyki o których zrobienie zostałam poproszona przez znajomą. Są przygotowane dla jej córki. Koniecznie musiały być żółte.


12 listopada 2011

:)

Ostatnio sprzyja mi szczęście do wygrywania Candy - słodkości. W piątek przyfrunęła do mnie paczuszka, której nie mogłam się doczekać odkąd dowiedziałam się, że zostałam wylosowana w zabawie u Ani i Kasi Piecyk. W paczuszce znalazłam kilka filcowych cacuszek, bardzo mi się podobają. Moim faworytem jest naszyjnik, którym dziewczyny trafiły celnie w mój gust. Resztę prezentu stanowiły: dwie pary kolczyków, broszka i przecudna zakładka do książki. Wszystko zapakowane było w śliczne woreczki. Dziewczyny dołączyły także swoją wizytówkę - pełen profesjonalizm.
Zajrzyjcie do Kasi i Ani na ich ślicznego bloga, robią bardzo fajne rzeczy. Można też zamawiać jeśli któraś z nich spodobała Wam się szczególnie (heh, oczywiście rzecz, a nie Kasia lub Ania)  :))



11 listopada 2011

Coś energetycznego

Pomarańczowy 
W znaczeniu psychologicznym, pomarańczowy to kolor przywracający pozytywne myśli. Naukowcy udowodnili, że jest to barwa mająca właściwości lecznicze, pomagająca przywrócić wiarę w siebie i uzyskać pogodne nastawienie do życia. Dlatego też, zaleca się, aby pomieszczenia, których spędza się sporo czasu, posiadały w swoim wystroju kilka elementów w tej właśnie barwie.
Ludzie, których ulubionym kolorem jest pomarańczowy charakteryzują się zdecydowaniem, zorganizowaniem, lecz również niecierpliwością i porywczością. Jest to dobra barwa dla architektów, inżynierów, projektantów, czy handlowców- zapewnia sukces w pracy oraz pełne zadowolenie i spełnienie swoich ambicji. Dzięki sile charakteru, osoba taka sama dla siebie jest szefem, dlatego też nie potrzebuje innych osób do pokierowania jej decyzjami, czy napędzania do działania. Osoba lubiąca pomarańczowy ceni porządek i wszelką jakość. Nie jest w stanie znieść nieładu zarówno w domu, jak i w miejscu pracy. Jeżeli skupi na czymś swoją uwagę, to będzie dążyła do celu bez względu na wszystko i z pewnością go osiągnie.
                                                                                                                                             źródło: http://www.barwykolory.pl/
 Zatem, nośmy pomarańcz!





7 listopada 2011

Kolczyki ceramiczne: gold-brąz

Do drugiej partii kolczyków użyłam mojego ukochanego szkliwa gold-brąz. Jest rewelacyjne, także dlatego, że łatwo się je nakłada (co w przypadku szkliwienia jest rzadkością), nie ocieka w piecu i nie prześwituje przez nie biskwit, choćby był wypalany z jasnej gliny.
Daje rewelacyjny efekt. Niesamowicie się mieni, zwłaszcza na nierównej powierzchni moich kolczyków. Jestem bardzo zadowolona z tego wypału. A Wam jak się podoba?




Tutaj zastosowałam inny odcisk:


A tu inny sznurek i ciemne elementy metalowe:


Kolczyki ceramiczne - kolekcjia zimowa

Tak jak obiecałam, prezentuję dzisiaj nowe ceramiczne kolczyki, tworzone z myślą o nadchodzącej zimie, ale także z myślą o rozpoczętym sezonie kiermaszowym, gdzie będę miała okazję je wystawić.
Poprzednio prezentowałam pojedynczy wisior. Dzisiaj natomiast kolczyki do kompletu szkliwione na czerwono.


 


Inny wzór i czarny sznurek.


6 listopada 2011

:D

Ostatnio szczęście mi sprzyja w Candy-zabawach. Otóż w piątek przyszła do mnie, z niecierpliwością wyczekiwana paczuszka z wygraną, a w niej to oto cudo w postaci sutaszowej bransoletki autorstwa Evy. Oczywiście były też słodkości w postaci czekolady i kartka pocztowa z Warszawy.
Dzieła Ewy możecie podziwiać tu  oraz  na fejsbuku.
Bransoletka jest piękna i fantastycznie się ją nosi, wczoraj w sobotę przeszła chrzest "wizytowy".
Dziękuję Ci Evo za ten prezent, podziwiam Twój talent i cierpliwość do tworzenia tak misternej biżuterii. Jesteś wielka!
 banerek Evy


a to już moje zdjęcia:




5 listopada 2011

komplet filcowy z nutką ceramiki

Kilka postów temu podzieliłam się z Wami faktem, że uczę się filcować kuleczki. Dzisiaj prezentuję pierwszy komplet wykonany z tychże kulek. Pomysł na niego nosiłam w głowie jakieś pół roku. Wreszcie doczekał się realizacji. Na początku chciałam użyć żółtej ceramicznej kuleczki, ale po kilku przymiarkach, zdecydowałam się na różową. Oczywiście każdemu będzie się podobał inny kolor.
Kuleczki są w miarę małe (najmniejsze jakie potrafiłam zrobić). Filcowałam je wyłącznie na mokro, bez użycia igły i być może właśnie dlatego są nieco włochate. Mają od 12 do 17 mm średnicy, czyli naszyjnik jest stopniowany.
W filcu, a zwłaszcza w szarym melanżu, podoba mi się jego surowość i swoista zgrzebność, która, w moim odczuciu, świetnie kontrastuje z gładko szkliwioną ceramiką i ozdobnymi metalowymi ażurami. Wszystkie trzy materiały podkreślają się wzajemnie i wzmacniają swoje cechy.
Zapomniała dodać jeszcze, że filc jest niezwykle lekki i przyjemny w noszeniu.

 



2 listopada 2011

:)

Już kolejny raz spotkała mnie niespodzianka i radość z wygranej w Candy. Tym razem poszczęściło mi się u Czarnej Jagody. Przyleciał do mnie pocztą piękny zestaw tkanin + małe słodkie co nieco w postaci "słodkich kubków" i czekolady do picia. Niestety gapa ze mnie i zapomniałam zrobić zdjęcia. Gdy tylko zobaczyłam tkaniny, dopadła mnie wena i skroiłam dwie z nich. Tak więc Jagódko, pożyczam zdjęcie od Ciebie, mam nadzieję, że się nie obrazisz.
Boskie są te pomarańczowe grochy, a i reszta świetna. Dziękuję Jagódko :)


Kolejna porcja psiaków









Uszyłam je już jakiś czas temu, ale ostatnio tyle się u mnie dzieje, że nie miałam okazji ich Wam zaprezentować. Szalone i zakręcone dni już za mną, więc wracam do regularnego trybu życia. Jeszcze tylko muszę wyleczyć lekkie przeziębienie, którego nabawiłam się z racji przemęczenia i już od dzisiaj, obiecuję, wracam do regularnego blogowania. Musze też nadrobić i wpaść z wizytą do kilku (-dziesięciu. Ale się nazbierało!!) ulubionych blogów. Stęskniłam się :)