31 grudnia 2012

powrót do drutów

Wracam do dziergania. Wczoraj zaczęłam robić chustę na drutach, taką robioną od środka. Na razie bardzo prosty wzór, po prostu co jakiś czas rząd dziurek. Napisałam "wracam", bo już kilka, jak nie kilkanaście, mija od momentu kiedy zrobiłam cokolwiek, od początku do końca, na drutach. Były swetry, szaliki, zabawki, a nawet rękawiczki z pięcioma palcami (zdaję się, że nawet mam gdzieś jakieś zdjęcia, jak je znajdę to się pochwalę).
Do powrotu skłoniły mnie dwie rzeczy:
-dostałam w spadku kilka worków włóczek, są wspaniałe, kolorowe i wszystkie się do mnie uśmiechają :)
-po drugie mam znajomą, która regularnie dzierga kominy, mitenki, miśki (takie kaptury z uszami) i rewelacyjne sztuczne lisy (zachęcam do wejścia na jej profil facebookowy),
no to skoro robienie na drutach przeżywa wokół mnie taki renesans, to ja nie mogę pozostać w tyle i "się wzięłam", a co z tego wyjdzie - czas pokaże.
Trzymajcie za mnie kciuki:)


12 grudnia 2012

Na przekór zimie, u mnie kwieciście




Nie ma nic lepszego zimą od terapii kolorami. Nie jestem ekspertką, nie wiem, które kolory na co wpływają. Uparłam się po prostu by naszyć kolorowych broszek-kwiatków. Koloroterapia zadziałała :) Polecam wszystkim :)














26 listopada 2012

Ubóstwiam :)

Z resztą polecam całą płytę. Z towarzyszeniem takich genialnych muzyków jak:
Leszek Możdżer – fortepian, celesta, klawesyn
Mathias Eick – trąbka
John Parricelli – gitara
Eric Harland – perkusja, instrument perkusyjne

Ja zasłuchuję się już cały weekend. Jakoś  tak pasuje mi na tę nostalgiczną porę roku.

24 listopada 2012

Srebrny kołnierzyk

W poprzednim poście pokazywałam Wam bransoletki robione wspólnie z moją mamą, która dziergała do nich, na szydełku, symbole nieskończoności ze srebrnej nitki.
Z tej samej nitki wydziergała w ostatnim czasie wprost zjawiskowy kołnierzyk. Ja osobiście uważam, że taki kołnierzyk spokojnie mógłby zastąpić biżuterię.




23 listopada 2012

Pamiątkowe bransoletki

Zapomniałam pochwalić się Wam nietypowym zamówieniem jakie realizowałam jakiś czas temu.
Właściwie realizowałam je razem z moją mamą. Otóż pewna Panna Młoda zażyczyła sobie mieć pięć sztuk bransoletek z symbolem nieskończoności dla swoich przyjaciółek na pamiątkę.
Wszystkie trzy doszłyśmy do wniosku, że najfajniej będą wyglądały filcowe (szare) bransoletki z elementami dzierganymi szydełkiem (ze srebrnej nitki) i wyszywane koralikami. Cała bransoletka, która składa się dwóch warstw filcu, jest dodatkowo usztywniona klejem, dzięki czemu fajnie zachowuje kształt i przeszyta na brzegach, tak by od spodu nie widać było nitek od zdobień.






20 listopada 2012

Ależ ja się opuściłam w blogowaniu...

To straszne, nie mam na nic czasu. Praca, praca, i czasem dla odmiany... praca.
Grudzień się zbliża wielkimi krokami. Praca wre pełną parą. Maskotki powstają jedna za drugą. Dzisiaj na przykład wykroiłam jakieś piętnaście jamników, oczywiście po to by mieć na zapas. W tym roku postanowiłam mieć tak zwane "pudło awaryjne", czyli wrzucę do niego uszyte (choć jeszcze nie wypchane) zabawki i jak mi zacznie ich brakować, to szybko wypcham, wykończę i kryzys zażegnam. Myślę, że to powinno się sprawdzić. Jutro wycinam anioły, bo nie mam ani jednego uszytego. Jak ja się z tym wszystkim wyrobię, nie wiem.

Dzisiaj premiera dwóch maskotek szytych przeze mnie na zamówienie, z tkaniny przyniesionej przez klientkę. Iście dyskotekowa z nich parka :)








13 listopada 2012

Przypadki ceramiczne

Na wstępie chciałabym serdecznie podziękować Wam za życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Wracam, choć po woli, bo z kręgosłupem nie da się tak chop siup. Teraz czeka mnie żmudne wzmacnianie mięśni i rozciąganie, co by zminimalizować nawrót urazu.

No to teraz o ceramice:


Wisior z tego co czasem pozostaje z pracy z gliną. Były pomysły i projekty, coś po drodze nie wyszło i zostają takie pojedyncze elementy, z których czasem, jak się okazuje, można "ukleić" coś fajnego. Wisior noszę osobiście, bo właśnie przez to, że jest taki przypadkowy mam do niego ogromny sentyment :)


Poniżej próba zaprezentowania Wam kolczyków nie-foto-grafowalnych (o ile w ogóle takie słowo istnieje, a jak nie istnieje, to właśnie je stworzyłam). Na trzy próby uchwycenia ich na zdjęciu, ostatnia, ta na dłoni, wyszła w miarę ostro. Nie mam pojęcia o co chodzi. Czy to ta mnogość załamań światła na połyskującej fakturze sprawiła, że aparat oszalał? Zagadka pozostaje nadal nierozwiązana.


6 listopada 2012

Dochodzę do siebie

Dziękuję Wam za miłe słowa i życzenia powrotu do zdrowia. Z dnia na dzień jest coraz lepiej. Kręgosłup coraz mniej boli i moja mobilność rośnie. Także już niedługo wracam do pracy :)
Dzisiaj garść naszyjników, które zrobiłam już jakiś czas temu.
Pierwszy z korali ceramicznych własnego autorstwa.





Drugi to połączenie kulek z czarno-granatowego filcu, szkła i bryłek howlitu.




Dwa ostatnie to efekt małego treningu w stopniowaniu kulek filcowych i w miarę równomiernego łączenia dwóch czesanek.