13 listopada 2012

Przypadki ceramiczne

Na wstępie chciałabym serdecznie podziękować Wam za życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Wracam, choć po woli, bo z kręgosłupem nie da się tak chop siup. Teraz czeka mnie żmudne wzmacnianie mięśni i rozciąganie, co by zminimalizować nawrót urazu.

No to teraz o ceramice:


Wisior z tego co czasem pozostaje z pracy z gliną. Były pomysły i projekty, coś po drodze nie wyszło i zostają takie pojedyncze elementy, z których czasem, jak się okazuje, można "ukleić" coś fajnego. Wisior noszę osobiście, bo właśnie przez to, że jest taki przypadkowy mam do niego ogromny sentyment :)


Poniżej próba zaprezentowania Wam kolczyków nie-foto-grafowalnych (o ile w ogóle takie słowo istnieje, a jak nie istnieje, to właśnie je stworzyłam). Na trzy próby uchwycenia ich na zdjęciu, ostatnia, ta na dłoni, wyszła w miarę ostro. Nie mam pojęcia o co chodzi. Czy to ta mnogość załamań światła na połyskującej fakturze sprawiła, że aparat oszalał? Zagadka pozostaje nadal nierozwiązana.


1 komentarz:

  1. Wisiorek bardzo fajny! Ja też mam czasami tak, że za nic nie mogę jakiegoś ceramicznego przedmiotu sfotografować, bo tak się od szkliwa odbija :)

    OdpowiedzUsuń