29 września 2011

Kolejne pieski


O poprzednich pieskach pisałam tutaj , nazwałam je wtedy terierami. Zaznaczyłam, że są do tej rasy podobne z wyjątkiem długich okrągłych uszu. Dzięki uprzejmości jednej z pań blogerek, która chyba hoduje teriery, dowiedziałam się, że psiaki te mają naturalnie sterczące krótkie i ostro zakończone uszy, i wcale się ich nie ucina jak np. dobermanom. Tak więc od dzisiaj będę je nazywała teriero-....., hmm, może -jamnikami. No co, przecież to mogą być takie małe, słodkie kundelki, wcale nie gorsze od tych rasowych, prawda?

Ach, muszę Wam kiedyś napisać o jamniku Agaty z Pracowni Sztuk Wszelakich pod Złotym Jamnikiem.
Zwie się Mufin. Mam nawet kilka jego fotek. Opstrykałam go ze wszystkich stron kiedy raczył się ze mną któregoś dnia, wybrać na spacer po skansenie. Ale tak na poważnie, to od kiedy "złapałam" z nim dobry kontakt, to po prostu go uwielbiam.
Tym bardziej, że posiadanie psa było i jest moim życiowym marzeniem. Wiecie, najpierw mama zabraniała, a kiedy już dorosłam, to wyprowadziłam się do dużo mniejszego mieszkania. Nadal nie mam pieska, bo boję się, że będzie cierpiał z powodu zbyt małej "budy". Pozostaje mi jedynie czekać i pielęgnować w sobie to marzenie. Może kiedyś je zrealizuję, np. na emeryturze. Grunt to nie tracić nadziei.
Póki co, mam na razie całą sforę tych własnoręcznie uszytych. Tą oto ironią kończę dzisiejszy post. Pozdrawiam :)
                                                                            Magda



26 września 2011

Tak jak obiecałam


Tak jak obiecałam w poprzednim poście, więcej ceramiki, więc wywiązuję się z obietnicy.
Przede wszystkim miałam zamiar zaprezentować miseczkę, która służy mi jako świecznik.
Przy okazji obfotografowałam koraliki szkliwione dokładnie na te same kolory, posłużą mi oczywiście do wyrobu biżuterii.
Miseczkę przemianowałam na świecznik z dwóch powodów, jest maluteńka i idealnie mieści się w niej świeczuszka typu tea light, a drugi powód to taki, że do szkliwienia użyłam szkliwa nie nadającego się do użytku spożywczego, tak więc picie bądź jedzenie z niej czegokolwiek jest zabronione.
Jest to moja pierwsza praca "uturlana" na kole garncarskim.
Praca na kole jest trudniejsza niż mi się z początku wydawało. Wymaga wiele cierpliwości, wyczucia i zdecydowania, bo koniecznie, ale to koniecznie trzeba wiedzieć kiedy przestać, w przeciwnym wypadku glina staję się zbyt mokra i taka jakby "zmęczona". I w tej kwestii raczej udało mi się uniknąć wpadki, ale i tak nie jest idealna. Miseczka wyszła krzywa i doskonale widać to na zdjęciach. Trudno, następnym razem będzie lepiej.
Tak więc na razie będę trenowała na małych formach, może z czasem uda mi się uturlać coś idealnie symetrycznego.


A to kulki filcowe mojej produkcji. Kupiłam ostatnio sporą paczkę czesanki  i uczę się filcować.
Pomyślałam, że szare kulki ładnie będą się komponowały z czerwienią szkliwa. Na pewno z nich też coś fajnego w niedalekiej przyszłości wykombinuję.
Musze Wam powiedzieć, że filc pięknie komponuje się z ceramiką, więc może jakąś biżuterię filcowo-ceramiczną wyczaruję... jeszcze pomyślę...



21 września 2011

Kierunek: ceramika


Urzekły mnie ostatnio swoim pięknem ceramiczne kulki, te duże szkliwione na przeróżne kolory korale, a w szczególności w połączeniu z bajecznym szlifowanym szkłem. Ceramika coraz bardziej mi się podoba, i nie tylko ta gotowa, kupowana, jak w przypadku tych kulek, ale także jej tworzenie od podstaw.
Jak wiecie od jakiegoś czasu sama lepię w glinie przeróżne rzeczy, ale raczej z doskoku i przy okazji moich niestety zbyt rzadkich odwiedzin u znajomej ceramiczki Agaty z Pracowni Sztuk Wszelakich pod Złotym Jamnikiem. Postanowiłam to zmienić i bardziej przyłożyć się do tematu, więcej czasu poświęcić na pracę w glinie.
Sam proces tworzenia ceramiki jest fascynujący choć długotrwały, a efekt końcowy często niemożliwy do przewidzenia, bo jak to napisała na swojej stronie inna mi znana ceramiczka "człowiek swoje, a ogień swoje". Ale o porażkach własnych i ewentualnych ceramicznych katastrofach raczej nie będę Wam pisała, za to będę opisywała to co się udało wyjąć z pieca "całe i zdrowe" i godne prezentacji na blogu. Już wkrótce więcej mojej ceramiki, obiecuję.
A póki co, kolczyki z kulek kupionych, w pięknych kolorach. Moimi faworytami są indygo, ciemny brąz i fiolet...

19 września 2011

(około)rocznicowe Candy u Magdy

Witam wszystkich serdecznie i zapraszam na małe rozdawnictwo na moim blogu.
Okazja do rozdawania prezentów nie byle jaka, bo zbliżająca się pierwsza rocznica założenia tegoż bloga.
A co! Poświętuję sobie, oczywiście razem z Wami, jeśli tylko zechcecie się przyłączyć.
Pierwszego posta opublikowałam 13-go października. Jakoś nie mogę doczekać się tej daty by ogłosić zabawę, więc robię to dzisiaj. Za to będzie baaaaardzo dużo czasu na zapisywanie się, bo aż do 13-go listopada włącznie. Październik mianuję miesiącem świętowania. Każdy może się przyłączyć.
A co do wygrania? Ten oto komplet biżuterii mojego autorstwa, wykonany z marmuru w brązowo-czarnym kolorze. Bransoletka ma łańcuszek regulacyjny, więc będzie pasowała na każdy nadgarstek. Mam nadzieję, że szczęśliwa zwyciężczyni będzie miała wiele radości z noszenia biżuterii zrobionej przeze mnie.


Zasady jak zwykle:
-komentarz pod postem. Zostaw proszę jakiś namiar do siebie, najlepiej adres bloga. Jeśli nie prowadzisz bloga to dopisz swój adres mailowy.
-podlinkowane powyższe zdjęcie na pasku bocznym bloga (warunek konieczny dla osób blogujących, będę sprawdzała, a przy okazji może poznam nowe wspaniałe blogi)
-zabawa trwa od dzisiaj (19.09.2011), do 13-go listopada 2011. Ogłoszenie wyników 14.11.2011 r.
Gorąco zapraszam. Magda :)

Jeszcze kilka zdjęć nagrody:

17 września 2011

Naszyjnik z broszką i kolczykami


Oto drugi naszyjnik z odpinaną broszką jaki zrobiłam. Pierwszy prezentowałam tutaj. Tym razem powstały także kolczyki do kompletu. Miłego oglądania :)




16 września 2011

Nowe filcowe...

Już dawno nie było broszek, więc dzisiaj niewielka porcja nowych wytworów broszkowych z mojego ukochanego szarego filcu.



15 września 2011

Dla dzidziusia z okazji narodzin

Zacznę od tego, że mam chyba z milion zaległych zdjęć do opublikowania i tyleż samo powodów, dla których powinnam się nimi z Wami podzielić. A ponieważ postanowiłam czym prędzej nadrobić błogie wakacyjne lenistwo, więc dzisiaj prezentuję pierwszy z wielu zaległych tematów.
Maskotki prezentowane poniżej szyłam jakieś dwa miesiące temu i nie z byle powodu. A mianowicie były prezentem z okazji pierwszej wizyty mojej siostry u znajomych, którzy przywitali na świecie swojego pierworodnego synka o imieniu Igorek. Igorek oczywiście przyszedł na świat kilka tygodni wcześniej, no ale jak to z noworodkami bywa, trzeba troszkę odczekać zanim złoży się wizytę takiemu maluszkowi i jego rodzicom. Samochodzik zamówiła u mnie moja siostra z dokładnymi wytycznymi dotyczącymi koloru, a wielorybek powędrował niejako ode mnie.
I tutaj pozwolę sobie zamieścić przestrogę dla osób chcących szyć podobne autka.
Moim zamiarem było uszyć pękaty samochodzik. Ponieważ nie znalazłam w internetowych tutorialach żadnego wykroju na autka, musiałam naszkicować kształt sama. Jak widać na zdjęciu, nie udało mi się osiągnąć "pękatości". Wydawało mi się, że formę zrobiłam poprawną (widać to na drugim zdjęciu). Nic z tego. Dolna linia samochodu wygięła się brzydko i w ogóle nabrał niefajnego "ostrego" kształtu. Niestety kształt wyciętych kawałków ma się nijak do tego co może z nich powstać. Teraz już wiem jak narysować samochodzik tak, aby po zszyciu i wypchaniu miał oczekiwany wygląd. 
No nic, spotkała mnie typowa nauka na własnych błędach. Następnym razem będzie lepiej, ale ucieszę się, jeśli moje doświadczenie uchroni kogoś przed podobną porażką.
Wielorybek wyszedł taki jak chciałam. Uff...





Wielorybkowa inspiracja, którą tak naprawdę zauważył mój siostrzeniec, ja tylko cyknęłam fotkę :)

13 września 2011

Królisia Melancholiczka

Blado-różowo-szara królisia. Miała być romantyczna i delikatna, a wyszła nieco zbyt melancholijna. No cóż tak to czasem bywa, gdy się postanawia poeksperymentować z  materiałem w drobne różowe kwiatuszki, którego się wcześniej w rękach nie miało. A do tego dobiera się głównie szarości i brudne róże. Tkanina okazała się być bardzo ciężka w "obróbce" z uwagi na jej cienki splot. Zostało mi jej jeszcze ze cztery metry, więc, no cóż, spodziewajcie się więcej Melancholiczek...



12 września 2011

Na turkusowo

Howlit turkusowy, turkusowo-błękitna masa perłowa oraz zielono-turkusowe szkło weneckie. Dzisiejszy post okazał się być mega turkusowy. Fajny ten kolorek...




10 września 2011

...

Nadrabiam ostatnio wakacyjne lenistwo, zarówno w tworzeniu biżuterii, jak i w blogowaniu. W związku z tym "twórczo" dzieje się u mnie dużo. Pomysłów i inspiracji mi nie brakuje, co oczywiście przełoży się na ilość prezentowanych Wam wpisów.
Jesień  - przyroda powolutku szykuję się do zimowego snu, a u mnie na odwrót, ożywienie, nowy zapał do pracy i tak zwany "zwiększony ruch w interesie". Czego i Wam z całego serca życzę :)




6 września 2011

Czarne z drobinkami i ...

Do dzisiejszego wpisu zainspirowała mnie Jomo, która pod poprzednim postem umieściła komentarz "piękne te czarne z drobinkami :)", który strasznie mnie rozczulił. W sumie nie wiem dlaczego, ale dzięki Ci Jomo.
No to dzisiaj "czarne z drobinkami' czyli ponownie noc kairu, a pod spodem coś do uzupełnienia co by nie poprzestawać tylko na jednym zdjęciu, czyli długie kolczyki z agatem i szkłem.


3 września 2011

Koci tercet


Kotki - przytulanki. Postanowiłam uszyć ich większą ilość, bo poprzednie jakoś szybko się "skończyły".