Anioł natomiast to zazwyczaj cały dzień szycia, do tego zupełnie wyszłam z wprawy. Włosy i różyczka sprawiły mi masę problemów, włóczkowe koczki nie chciały się układać, a róża wyszła dopiero za czwartym razem.
Była to dla mnie niezła lekcja cierpliwości. No, ale jakoś poszło i po kilku godzinach upartej walki z materią, maszyną i włóczką ukazała się w całości - Anielinka blondynka. Powiem krótko: Uffff.
W trakcie szycia dla odprężenia zrobiłam sobie przerwę na małą sesyjkę ukazującą jak Anielinka wygląda "na łyso".
Cudownie wyszedł i do tego te nóżynki.
OdpowiedzUsuńSłodki, pięknie wygląda! Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńŚliczna Anielinka, warto było się potrudzić:)Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń