I tutaj muszę podziękować mojej mamie, która krawiectwem amatorskim zajmuje się od co najmniej 40-tu lat.
Umie uszyć wszystko: od kostiumu kąpielowego (tak, tak, w Burdzie bywały wykroje na kostiumy kąpielowe dwuczęściowe), poprzez własną suknie ślubną, bo PRL-u trzeba było sobie jakoś radzić, aż po płaszcz ocieplany.
Dziękuję Ci za cenne rady, dystans i cierpliwość (zwłaszcza wtedy gdy wychodzi ze mnie nerwus). Dziękuję także za te wszystkie skarby, którymi mnie obdarowałaś: tkaniny (nie rzadko starsze ode mnie, skrzętnie kolekcjonowane i przechowywane w walizkach w pawlaczu), wstążki, koronki, nici (milion kolorów), mulinę i guziczki. No i za maszynę do szycia, która długością wykonanych już ściegów pewnie okrążyła ziemię dookoła, a w planach mamy jeszcze kilka razy ;)
Buziaki. Kocham Cię.
A wracając do tematu, krótko: mój pierwszy królik Tilda z wykroju nie-własnego, znana i podziwiana gwiazda blogowa. Skusiłam się i ja. Oto on. Ciałko z bawełnianej surówki w kolorze ecru, spodenki z zasłonki.
Będzie ich więcej...
Bardzo fajny królik!Zamieścisz wykrój?Bardzo mi na tym zależy:)
OdpowiedzUsuń