19 października 2010

Ceramika - to nie takie proste....

To nie takie proste jakby się wydawało.
Do tej pory obserwowałam pracę mojej przyjaciółki Agaty, która od dawna zajmuje się ceramiką. Lepi, wypala, szkliwi i znów wypala. Trzeba mieć przy okazji dużo cierpliwości, bo glina jest wymagająca, a sam proces dłuuuugi.
Postanowiłam zrobić coś sama. Agata ucieszona, bo długo mnie zachęcała.
Myślę sobie: zrobię coś małego i praktycznego (dodam, że dla mnie biżuteria wpisuję cię w pojęcie sztuki "noszonej" czyli praktycznej i użytkowej), padło na koraliki.
Biorę kawał białej gliny, najpierw kuleczki na "szaszłykach". Ulepiłam chyba z tysiąc.
Tydzień czekania aż wyschną na tyle by można było je włożyć do pieca bez ryzyka rozsadzenia przez parę. Ok, wyglądają po wypaleniu całkiem całkiem. Chcę być ambitna.... i szkliwię...
Wybrałam szkliwo w odcieniu zgniło zielonym. Niestety poniosłam klęskę, po wyjęciu z pieca większość kulek pozlepiała się lub szkliwo ociekło i zdeformowało kulki. Uratowałam kilka.
Pomimo strat i konieczności szlifowania i powtórnego szkliwienia uważam, że i tak wyszło dobrze, wynagrodziła mi to bransoletka którą zrobiłam z tych kilku ślicznych zieloniutkich kuleczek.




Nie poddam się, będę robiła ceramikę dalej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz